środa, 23 stycznia 2013

#4

*oczami Franka *
 Aria spała beztrosko, z rozłożonymi ramionami i błogim wyrazem twarzy, obojętna na światło sączące się przez okiennice do wnętrza pokoju.
Wysoki sufit i bielone po tysiąckroć i jeden raz ściany potęgowały atmosferę, jaka zwykle towarzyszy wielkim zmianom. Ubrania ułożone w stosy, porozrzucane książki i kosmetyki, ustawione w rzędach buty – wszystko wyglądało tak pięknie.
Z rozczochranymi włosami i filiżanką parującej kawy w ręce przekroczyłem próg jej pokoju. Pochyliłem się nad moją siostrą i dmuchnąłem jej delikatnie w ucho, jak miałem w zwyczaju.
-Dzieńdoberek Aria, już 13, pora wstawać pijaku, zaraz obiad.
Zaspana dziewczyna ruchem dłoni odpędziła niechciane słowa i zakryła twarz. Uśmiechnąłem się. Zawsze w ten sam sposób się zachowuje, gdy ją budzę. Przypomniały mi się stare czasy, gdy byliśmy mali i beztroscy.
Jeszcze raz dmuchnąłem. Tym razem tuż przy jej nosie, co sprawiło, że Aria energicznie przekręciła się na bok. Popatrzyłem na nią z dumą, jest już małą kobietką, niedawno przekroczyła osiemnastkę, a już upija się z chłopakami z 1D. Moja krew. Już dorosła, może nawet zbyt szybko. Gdy tak spała, muskając palcami uchylone usta, sprawiała wrażenie całkowicie bezbronnej.
-Ej no, pobudka, śpiąca królewno! - powiedziałem jej do ucha.
-Zostaw – usłyszałem w odpowiedzi – Nie ma mnie w domu. - dokończyła.
I żeby nie pozostawić wątpliwości, Aria nakryła głowę kołdrą w kwiaty.Postanowiłem nie dać za wygraną, jak tak dalej pójdzie to spóźni się na spotkanie ze swoimi pięcioma chłopcami.
-Przybył książę, żeby obudzić cię ze snu.
-Niech spada na drzewo.
O nie! Teraz nadszedł czas na bezlitosne łaskotki. Gdy przystąpiłem do swojego nikczemnego planu Aria zerwała się na nogi i zaczęła bić mnie poduszką.
-Hahaha! Przypomniały mi się stare dobre czasy! - powiedziała siostra.
-No, też je dziś wspominałem. A teraz idź się wykąpać i schodź na dół, bo zaraz podam obiad. Przykro mi, ale śniadanie już przespałaś. Musiałaś dużo wypić.
-Co? Nieeee, kilka drinków, może jeszcze jedno piwo. Nie pamiętam dokładnie.
-O! Widzę, że będę musiał przygotować Ci jeszcze leki na kaca. Idź się umyć, bo śmierdzi od Ciebie jak od trola. - zażartowałem.
-Ha ha ha! Bardzo śmieszne, kretyn! - powiedziała i walnęła mnie w ramię.
*oczami Arii* *2 h później *
Leki, które podał mi Frank o dziwo zadziałały. Nie czuję już bólu głowy i jedyne co mnie teraz trapi to brak pomysłu na dzisiejszy strój. Weszłam do mojej garderoby, do której wpakowałam już niektóre moje rzeczy, aby nie świeciła pustkami. Ustałam przed wielką szafą i zaczęłam dobierać swój dzisiejszy strój. Czy ja zawsze muszę mieć dylemat stojąc przed szafą? Ciągle kupuję różne rzeczy i ciągle jest mi mało. Coś jest nie tak.
 Po długich przemyśleniach wybrałam prosty zestaw, idealny na spacer po mieście. Siwa bluzka i  czerwony szalik w czarne paski idealnie ze sobą współgrały. Przejrzałam się w lustrze, aby skontrolować to jak wyglądam. Nowe jeansy pasowały jak ulał. Przydałoby się jednak coś extra. Powędrowałam w stronę toaletki i ze szkatułki, która na niej stała wyciągnęłam moją szczęśliwą bransoletkę. Pośpiesznie wykonałam jeszcze makijaż, aby nie kazać chłopcom czekać, gdyż nadchodziła już godzina 16:00. Wykonałam go bardzo szybko, stawiając na naturalny look. Nie lubię, gdy na mojej twarzy dużo się dzieje.
 Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka dochodzący z dołu. Zabrałam torebkę stojącą koło drzwi i zbiegłam po schodach. Otworzyłam je i ujrzałam Nialla. Ubrany był w spodnie dresowe i jakąś jasną bluzkę. Nie przyglądałam mu się zbytnio, gdyż nie miałam czasu. Przed domem stał samochód Harry'ego, z którego ten po chwili wyszedł, aby otworzyć mi drzwi.
- Dzięki, Harry. -powiedziałam do chłopaka, gdy ten usiadł już na swoim miejscu.
- A gdzie Zayn?
- On będzie czekał na nas na miejscu, bo zabrakło dla niego miejsca w samochodzie.
-Ok, to gdzie jedziemy? -zapytałam się, ciekawość zżerała mnie od środka.
- Najpierw pójdziemy na spacer, a później hmm.. może do Starbucks ? -powiedział Liam.
-Świetnie. -odpowiedziałam i odwróciłam się do Harry'ego, który siedział tuż przy mnie.
Spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
-Ej, uważaj na drogę lovelasie, bo zaraz zaliczymy stłuczkę. -powiedział Liam, który, jak to on, zawsze ma rękę na pulsie.
 Harry zaczerwienił się i skupił swoją uwagę na drodze. Czułam, że na moim policzku również pojawił się rumieniec, więc zaczęłam grzebać w torebce, w celu znalezienia telefonu.
 *15 minut później*
- Jesteśmy na miejscu, NARESZCIE. -powiedział Harry ze zdenerwowaniem w głosie.
Nie dziwię mu się. Nie dość, że były straszne korki, to jeszcze chłopcy dokuczali mu całą drogę, sprawiając, że na jego policzkach ciągle pojawiały się odcienie czerwieni.
- Oj, nie przesadzaj Hazzuś, nie było aż tak źle. - zwrócił się do niego Louis i poczochrał lokatego po włosach.
Po wyjściu z samochodu zauważyłam Zayna. który przeciskał się przez tłum fanek i dziennikarzy. Po chwili Louis i Liam wyszli i zaczęli wygłupiać się na ulicy, zwracając uwagę reporterów.
- Tak jest zawsze? - zwróciłam się z pytaniem do Nialla.
- To jeszcze nic. - powiedział i złapał mnie za ramię.
Spojrzałam się na niego, z wypisanym zakłopotaniem na twarzy.
-Ej no! Nie patrz się tak na mnie. Gdyby nie ja to już zostałabyś pożarta przez tych ludzi. O właśnie chłopcy, zrobiłem się głodny. Może Nando's?
- To nie jest zły pomysł. Chyba mamy niespodziewanych gości, więc dobrze będzie jak ukryjemy się gdzieś. Sory Aria, ale dzisiejszy spacer nie wypali. - powiedział Liam i spojrzał się na mnie.
- Spoko, to choćmy do Nando's bo szczerze mówiąc też zrobiłam się głodna. -odpowiedziałam i złapałam się za brzuch.
Po chwili doszedł do nas Zayn i wszyscy razem udaliśmy się na miejsce.
- Witajcie w moim królestwie kochani! - krzyknął entuzjastycznie Niall.
Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy wolnym stoliku.
Po krótkiej chwili podszedł do nas kelner- wysoki, ciemnowłosy chłopak.
-Cześć Niall! Widzę, że przyprowadziłeś znajomych. Dla Ciebie to co zawsze? - powiedział niemalże na jednym wdechu.
-Jasne, Lucas. Podaj wszystkim to samo. - odpowiedział chłopakowi. Następnie zwrócił się w naszą stronę.
- Co powiecie na kolację niespodziankę?
- Może być. - powiedział od niechcenia Harry, widać było, że martwił się czymś.
Kelner podał nam posiłek po 10 minutach. Chyba znał się z Niallem, bo w oczekiwaniu na posiłek dużo ze sobą rozmawiali. Nic dziwnego, pewnie blondyn jest tu stałym gościem.
- Nie powiedziałeś mi, że je się to łyżką! -krzyknął Liam i odskoczył od stolika.
Roześmialiśmy się tak głośno, że ludzie dziwnie się na nas patrzyli.
*godzinę później*
Jestem już w domu. Po miło spędzonym czasie na mieście chłopcy mnie odwieźli.
" Drogi Pamiętniczku,
Wyczuwam dziwne napięcie ze strony Harry'ego. Cały dzisiejszy dzień czułam jego wzrok na mnie, to dość krępujące. W restauracji zachowywał się dziwnie, był nieobecny. No ale, nie będę się tym teraz zamartwiać. Mam do nich wszystkich numery, więc jutro do niego zadzwonię i porozmawiam. Idę teraz spać,
bo zmęczenie daje o sobie znać. "
_____________________________________________________________
Dzięki za komentarze pod poprzednim postem. Mam nadzieję, że ten też Wam się spodoba. Zapraszam do komentowania, Kazia. <3

3 komentarze:

  1. Cóż by tu powiedzieć.. ekstra jak zwykle! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. matko genialne czekam na następny rozdział :)
    zapraszam do siebie http://www.myworldmyrulesmydecisions.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

POPULARNE POSTY